Choć nie ma dowodów, że nazwisko Chwastowski przynależy do stanu szlacheckiego -wymieniane jest jako takie w literaturze. Przykładem jaskrawym jest wspomniany na wstępie Janusz Chwastowski z popisu do bitwy pod Chocimiem 1621 r, jak i w dwóch powieściach Henryka Sienkiewicza a tam „Stary szlachcic co ma krew z saletry i siarki ” czy p. Chwastowska i córka Litka która doprowadziła do ślubu Połanieckich. To nie może byc przypadek! Jeżeli w naszych sercach i świadomości istnieje takie przekonanie to musiało tak być. Z historii wiemy, że stan szlachecki było bardzo trudno utrzymać. Utratę powodowały takie czynniki jak:

 

  1. Działalność patriotyczna za którą można było utracić poprzez konfiskatę cały majątek i cześć
  2.  Zajęcie się innymi dochodami nie związanymi z dzierżawą gruntów
  3. Mezalians z nie szlachetnie urodzonymi

Jak było w rzeczywistości pokaże przyszłość i opastne archiwa, które nie zostały jeszcze zdygitalizowane, a kwerendę wykona profesjonalny genealog. Co dzis mogę opublikować, niżej chętnie uczynię, bo czytając to, na serduchu się ciepło robi.

CYTATY  Z ” BEZ DOGMATU „ Henryk Sienkiewicz Wydawnicto Państwowy Instytut Wydawniczy z roku 1985
 

str.25
Warszawa 21 Stycznia
„Godzina jest póżna, nerwy spać mi nie dają, zatem zasiadam do pisania. Rzeczywiście wchodzi mi w zwyczaj – i znajduję w nim pewien powab. Co za radość w domu! co za poczciwa ta ciotka! Z radości pewnie także nie śpi, a przy obiedzienie mogła nic jeść. Gdy jest u siebie w Płoszowie, kłuci się zawsze z panem Chwastowskim,  swoim rządcą, bardzo tęgim szlachcicem, który słowa nie pozwala sobie powiedzieć i odcina się ząb w ząb. Dopiero gdy się tak skłócą, że rozstanie zdaje się być nieuniknione, ciotka milknie i je z apetytem, a nawet z pewną zawziętością……”:

str. 36
Płoszów, 8 lub 9 lutego
„Ciotka wróciła już do zwykłej wojny z panem Chwastowskim. Jest to tak oryginalne przyzwyczajenie, że doprawdy warto jeden z takich sporów opisać. Ciotce stanowczo potrzeba kłótni li tylko dla nabrania apetytu. Chwastowski zaś który, mówiąc nawiasem administruje wybornie Płoszowem. Jest to szlachcic z saletry i siarki , nie pozwalający sobie nikomu w kaszę dmuchać, więc kłótnie ich dochodzą do wielkiej zawziętości. Już przyszedłszy do sali jadalnej, poczynają rzucać na siebie złowrogie spojrzenia, pierwszą  włócznię przy zupie ciska zwykle ciotka zaczynając tak na przykład rozmowę:
    – Nie pamietam, odkąd proszę pana Chwastowskiego, żebym  się mogła dowiedzieć czegoś o oziminach, a pan Chwastowski jak naumyślnie o wszystkim mówi, tylko nie o tym.
    -Pani hrabino, z jesieni wschodziły dobrze, a teraz dwa łokcie śniegu leży, co ja mogę wiedzieć ? Nie jestem Panem Bogiem.
    – Niech pan Chwastowski nie wzywa imienia Pana Boga nadaremno.
    – Ja mu pod śnieg nie zaglądam, więc go i nie obrażam
    -To może ja obrażam?
    – A pewnie
    -Pan Chwastowski jest nieznośny!
    – Oj znośny, znośny bo dużo znosi.
    W ten  lub podobny sposób śruba idzie do góry. Rzadki obiad, żeby sobie przynajmniej nie przymówili kilkakrotnie. Ciotka milknie w końcu i je zapalczywie, jakby chciała swój gniew spędzić na potrawy. Rzeczywiście ma dobry apetyt. Ale w miarę potraw humor jej się poprawia i stopniowo przechodzi w wyśmienity. Teraz, gdy ja podaję po obiedzie ramię matce Anielki, ciotce podaje pan Chwastowski i idą na czarną kawę w najlepszej zgodzie. Cotka wypytuje go o synów, on zaś całuje ją po rękach. Naprawdę lubią się i szanują.
Synów pana Chwastowskiego widywałem, kiedy byli jeszcze na uniwersytecie. Mają to być tęgie chłopaki, ale ogromne radykały……”:

str. 37
    „…..Ciotka z Chwastowskim kłócili się dziś więcej niż kiedykolwiek. Chwastowski utrzymywał, że ciotka nie pozwalając  tknąć lasów niszczy je. bo starodrzew marnieje; ciotka zaś odpowiada, że i bez jej pomocy dosyć u nas wycinają lasów…” Ja się starzeję, niech się i las starzeje!”

str. 39
    „Takie uzdolnienia albo się dziedziczy, albo się nabywa poczynając od a.b.c. Chłopaki Chwastowskiego może sobie dadzą rady, bo ojciec stracił wszystko wypadkowo i oni zaczynają od abecadła. Ale kto z gotowym majątkiem, bez tradycji handlowej, bez fachowej znajomości rzuca się na to-ten musi szyję złamać. W szlachcicach jest to, powtarzam, pieniężna newroza……….”

str. 84
    „Ukłony  i pozdrowienia od wszystkich. Młody Chwastowski zakłada u nas browar. Miał coś swoich pieniędzy,  a reszty mu dopożyczyłam.”

str. 109
    Po listy Chwastowski zawsze posyła umyślnego do Warszawy i przynosi je sam z rana na herbatę. Anielka wiedziała, że list jest od ciebie, bo to biedactwo czychało zawsze na Chwastowskiego i zabierało mu z rąk niby dlatego, żeby je ułożyć na mojej serwecie, a w rzeczy, by zobaczyć, czy od ciebie czegoś nie ma….
……Widziałam ile się mieści w tym pytaniu, i nie miałam odwagi powiedzieć prawdy, zwłaszcza że było to przy Chwastowskim i służbie:

str. 146
Rozstawszy się z nią, poszedłem z cygarem do ogrodu, by uporządkować moje wrażenia i przyjść do ładu z mymi myślami. Ale w ogrodzie spotkałem młodego doktora Chwastowskiego, odbywającego swoją ranną przechadzkę. Ponieważ chciałem sobie zjednać wszystkich w Płoszowie, zbliżyłem się do niego i począłem go wypytywać o zdrowie pani Celiny,  z  tym uznaniem, jakie się ma dla wiedzy i powagi. Widziałem, że mu to pochlebiło bardzo; po chwili  pozbył się swej demokratycznej czujności, gotowej za lada słowem najeżyć pióra na głowie, i jął rozpowiadać mi o chorobie matki Anielki z pewnym skwapliwym upodobaniem, jakie okazują zwykle  młodzi adepci wiedzy, których zwątpienie nie zdołało jeszcze zaczadzić. Mówią używał co chwila łacińkich terminów , jakby rozmawiał z drugim doktorem. Jego tęga, zdrowa figura oraz siła mowy i spojrzenia zrobiła na mnie korzystne wrażenie, bom widział w nim uosobienie tej nowej, niepodobnej do geniuszów bez teki, generacji, o której dużo mi nagadał swego czasu Śniatyński. Chodząc po długich alejkach parku, poczęliśmy wreszcie prowadzić jedną z tych zwanych inteligentnych rozmów, polegających przeważnie na cytowaniu nazwisk. Chwastowski to, co wiedział, wiedział dokładniej ode mnie, ale ja czytałem więcej w życiu, sądzę, żem go niepomiernie zadziwił. Chwilami spoglądał na mnie prawie niechętnie, jak gdyby uważał za wdzieranie się w cudze prawa to, że człowiek, którego on zaliczał do arystokracji, pozwala sobie wiedzieć o pewnych książkach lub pewnych autorach. Natomiast ująłem go swobodą moich poglądów. Mój Liberalizm polega wprawdzie na tym, że uwzględniam wszystko, bo o wszystkim wątpię, jednakże już to samo, że człowiek mego majątku i położenia nie stał na zupełnie wstecznym stanowisku, zjednało mi całkowicie uznanie młodego radykała. Pod koniec rozmowy byliśmy z sobą jak ludzie, którzy się porozumieli i zrozumieli.
    Sądzę, że z czasem stanę się dla doktora Chwastowskiego wyjątkiem z reguły. Zauważyłem to już dawno , że w tym kraju, jak każdy szlachcic ma swego Żyda, którego wyłącza z ogólnej niechęci dla Żydów, tak każdy demokrata ma swego arystokratę, do którego czuje wyjątkową słabość.
    Na odchodnym wypytywałem doktora Chwastowskiego o braci. Powiedział mi, że jeden z nich założył browar w Płoszowie, o czym wiedziałem, bo mi  pisała w swoim czasie ciotka; drugi ma księgarnię z elementarnym książkami w Warszawie; trzeciego który ukończył szkołę handlową wziął Kromnicki jako swego pomocnika na Wschód.
    Najlepiej spomiędzy nas idzie piwowarowi – mówi  młody doktor- ale wszyscy pracujemy tęgo i być może, że się czegoś dorobimy. Szczęście, że ojciec stracił majątek; inaczej bylibyśmy glebae adcripti, siedzielibyśmy każdy na swojej wiosce i w końcu pobankrutowali tak jak ojciec.
    Mimo  iż umysł mój był nie tylko zajęty, ale wprost pochłonięty czym innym, słuchałem doktora z pewnym zajęciem. Otóż , pomyślałem sobie, ludzie nie przerafinowani ani nie pogrążeni w ciemnocie. Pokazuje się jednak, że w tym kraju są tacy, którzy mogą coś  robić i którzy tworzą jakieś pośrednie a zdrowe ogniwa pomiędzy przekwitem a barbarzyństwem. Być może, że tego rodzaju warstwa tworzy się dopiero po większych miastach i że zasilają ją codziennie synowie pobankrutowanej szlachty, którzy z konieczności przyswajają sobie mieszczańską tradycję pracy, a przynoszą do niej tęgi muskuły i nerwy. Mimo woli przypomniałem sobie, jak raz Śniatyński krzyczał za mną na schodach:” Z was już nic nie będzie, ale z waszych dzieci mogą być jeszcze ludzie;  musicie  tylko pierwej pobankrutować, bo inaczej i wasze wnuki nie wezmą się do roboty! ” A oto synowie pana Chwastowskiego wzięli się do niej i prą się w świat za pomocą własnych  jedynie ramion. Ja także, gdybym nie miał majątku, musiałbym sobie jakoś dawać rady i może wyrobiłbym w sobie  tę energię postanowień, której mi tak brakowało w życiu.
    Doktor pożegnał mnie niebawem, miał bowiem jeszcze jednego chorego w Płoszowie, którego miał odwiedzić. Chory ów był to młody kleryk z seminarium warszawskiego, syn jednego z płoszowskich chłopów……….”

str. 149
21 kwietnia
   Mieszkam niby w Warszawie, ale cztery dni z rzędu spędziłem w Płoszowie. Pani Celina ma się lepiej, natomiast ksiądz Łatysz umarł onegdaj. Doktor Chwastowski nazywa chorobę jego” wspaniałym przebiegiem grużlicy płucnej” i z trudnością ukrywa zadowolenie, że koniec tego wspaniałego przebiegu przepowiedział niemal na godzinę ….”

str. 156
    ”  …Pamiętam, że za czasów, gdy stary Chwastowski nie jadał u syna – piwowara  ale w pałacu, i ciotka kłóciła się z nim co obiad, Anielka nim przekonała się o błahości tych kłótni, bała się ich i nie mogła  ich znosić………”

str. 162
    „… na szczęście, przybycie po południu doktora Chwastowskiego przerwało bieg tego rodzaju przypuszczeń. Przyjechał on z Płoszowa na naradę ze starszym lekarzem, którego w swoim czasie wzywano do pani Celiny. Na odjezdnym przyszedł mnie odwiedzić. Powiedział, że pani Celina ma się tak samo jak zawsze , ale że pani Kromicka miała z rana mocny ból głowy i nie pokazywała się przy rannej herbacie.
    Następnie zaczął długo mówić o Anielce,  a ja słuchałem go chętnie , bo zastępowało mi to nie jako jej obecność i jej widok. Mówił zresztą jak człowiek inteligentny, lubo młody. Oświadczył mi, że woli patrzeć na ludzi z niedowierzaniem, nie dlatego, żeby takie stanowisko uważał za jedynie słuszne, ale że na razie uważa je za bezpieczniejsze. Co do pani Kromickiej sądzi jednak , iż może z całą pewnością policzyć ją do natur wyższych pod każdym względem. Odzywał się o niej w ogóle z taką żywością , iż przez głowę przemknęło mi przypuszczenie, że w głębi serca żywi dla nie coś więcej niż podziw…….” ”……Młody Chwastowski chciał jednak widocznie uchodzić za trzeżwą i tęgą głowę, wyższą ponad słabości ludzkie, wzruszył więc swymi szerokimi ramionami, pogładził ostrzyżoną w szczotkę czuprynę  i powiedział:
Potrzebę uznaję, ale nie chcę jej przyznać więcej miejsca, niż jej się należy. Na każdą potrzebę jest rada.
Tu uśmiechnął się zwycięsko, lecz ja odrzekłem poważnie: Zastanowiwszy się nieco głębiej nad kwestią uczucia kto wie czy warto dla czego innego żyć ?
Chwastowski pomyślał prze chwilę. – Nie ! Jest pełno innych rzeczy: choćby nauka, choćby obowiązki społeczne. Nie mówię nic przeciw małżeństwu: człowiek powinien się ożenić i dla siebie samego, i dlatego  żeby mieć dzieci – bo to też  obowiązek społeczny. Ale małżeństwo to co innego, a ciągły romans znów co innego.
– Jak pan to rozumiesz ?
-Rozumiem tak, że my, panie, jesteśmy mrówki, które budują mrowisko. My ludzie od roboty, nie mamy po prostu czasu, żeby życie poświęcać głównie kobietom i kochaniu się w nich. To dobre dla tych którzy mogą nic nie robić albo którzy nie chcą nic innego robić.
    To rzekłszy spojrzał na mnie jak człowiek który przemawia w imieniu  najtęższych w kraju ludzi i przemawia równie silnie jak mądrze. Patrzyłem z pewnym zadowoleniem na ten zdrowy okaz ludzkiego rodzaju – i przyznaję, że pominąwszy pewną młodocianą, prawie studencką pychę – to , co mówił nie było wcale głupie….”

str. 164
4 maja
„… Doktor Chwastowski miał rozum, że kazał Anielce chodzić dla zdrowia po parku…..”

str. 202
” ….Chwastowski zapowiedział, że pani Celina musi udać się do Gasteinu, jak tylko siły jej na to pozwolą. Jest to tak daleko od Baku, iż przypuszczam, że  Kromickiemu wyda się za daleko. Ja zaś pojadę, jak Bóg na niebie! Co za szczęśliwy pomysł tego Chwastowskiego i dla mnie, i dla pani Celiny, której tamtejsze kąpiele mogą istotnie wrócić  zdrowie.
    Od rana do wieczora Anielka słyszy tylko pochwały o mnie; ciotka jest zaślepiona we mnie, jak zawsze; młody Chwastowski, chcąc okazać bezstronność, do jakiej zdolni są ludzie jego obozu, utrzymuje, że jestem wyjątkiem w swej „spróchniałej sferze”, przejednałem sobie nawet panią Celinę…….”

str. 236
    „…… Wróciwszy do domu zastałem młodego Chwastowskiego; przyjechał wieczorem na naradę z bratem księgarzem. Urządzają jakieś przedsiębiorstwo rozsprzedaży elementarnych  książek. Oni wiecznie coś robią, wiecznie czymś się zajmują i przez to mają ogromnie pełne życie. Doszedłem już do tego, żem się ucieszył jego widokiem, zupełnie jak dziecko, które bojąc się strachów, rade widzi, że ktoś wchodzi do pokoju. Jego czerstwość ducha pokrzepia mnie. Mówił, że pani Celinie jest coraz lepiej i że za jakiś tydzień będzie mogła wyjechać do Gasteinu……”

str. 309
    „…..Ciotka otrzymała list od starego Chwastowskiego o przebiegu żniw, wskutek czego przechadzała się przez większa część dnia wielkimi krokami po jadalnym pokoju, rozprawiając z  Chwastowskim  i łając go…”

str. 341
    ” Stary Chwastowski pokazywał mi list syna, w którym ten donosi, że interesa Kromickiego są w najokropniejszym stanie, a on sam zagrożony odpowiedzialnością sądową……”

str 349
    `”……I nie śmiem oczom wierzyć, chociaż nazwisko Chwastowski, podpisane pod depeszą, ręczy mi za jej prawdę ………”

str 354
    ” Samo częste przychodzenie telegramów zwraca uwagę. Dziś dostałem drugą depeszę z Baku od Chwastowskiego, z zapytaniem co ma z ciałem zrobić. Odpowiedziałem, żeby je tymczasowo pogrzebał na miejscu. Prosiłem starego Chwastowskiego, żeby pojechał do Warszawy i wysłał odpowiedż  …….”

skan popisu Szlachty Polskiej do chorągwi Jmści Księcia z Ostroga Zasławskiego na Wojnę Chocimską w 1621 r.